Bycie obywatelem mikroświata nie jest wcale takie łatwe. Idee łączenia we wspólne państwa/systemy i następnie odchodzenia bardzo mnie zaskakują. Czy to nie da się przeżyć w jednym miejscu choćby i kilkunastu miesiący zanim się w ogóle pomyśli o odłączeniu?
Gdyby nie to, że ja mikronacje bardzo lubię/lubilem i wróciłem po latach to nie zakotwiczyłbym już chyba nigdzie. Edelweiss dał mi sporą dawkę ekscytacji i nadal ją mam. Niestety wybory aktywnościowe są albo/albo. I tutaj często kosztem np. dobrego filmu ale ja czuję, że wybierając mikro sprawia mi to przyjemność. |Dla przykładu : młodzież bardziej obyta w grach (ja już niestety, choć lubię, nie jestem taki obeznany w nowe tytuły) widzi tam więcej czynników spełniających ich kryteria dobrej zabawy. A w mikro trzeba czasem pomyśleć nieco inaczej, trzeba troszkę kreatywności takiej namacalnej, nawet jeśli korzysta się z dzisiejszych udogodnień np.AI, to jednak pomysłowość jest ważna. I jak nie idzie to się szybko wypala i zmienia "klocki". Mikro ma jeden minus - nie ma tego czegoś co zmusi do powrotu, jak dobra gierka na peceta(kolejny poziom, fabuła, akcja, regrywalność etc.). Ma tylko jedno - ludzi, a jak z nimi się nie dogadujesz to nie wrócisz...