- Jasny Gibson! - zakrzyknął z wrażenia adiutant jenerała KamFajansa, Jeremisław Borzeszko von Muu-Asfgjyj h. Firanka, otrzymując transmisję radiową od samego jenerała. Dopiero co powierzył mu pieczę nad siłami Legionu na Rubie, a teraz wzywa go do pozostawienia jedynie paru ludzi na wyspach i przedostania się liniami lotniczymi do Edelweiss?
- I Fatima nigdy dziewica... - dokończył jego kolega po fachu, niezwykle obeznany w sarmackiej popkulturze Hieronim V. Oxima z krzywym uśmiechem - A więc Kraj Szarotki, jo? Żona zawsze chciała tam pojechać na wakacje, no cóż - tu zasępił się patrząc w dal, prawdopodobnie wspominając ś.p. Panią Oxima, która poległa w czasie Brodryjskiej Wojny Domowej, złomując wcześniej jedenaście czołgów gołymi rękami.
Mimo wszystko, rozkaz zaczął być dokładnie wypełniany - dwudziestu analityków i doradców wojskowych z wieloletnim doświadczeniem nabytym w wszelakich nordackich wojnach szybko się spakowało, i pod przewodnictwem Borzeszko przedostali się do najbliższego lotniska, mając na uwadzę żeby "pożyczyć" odpowiednio stary, przedwojenny samolot, tak, żeby przekraczając przestrzeń powietrzną Edelweiss nie zostali usunięci ze wszechświata na skutek paradoksu czasoprzestrzennego. Usadowili się wygodnie. Przed nimi był długi lot.