Mężczyźni odwzajemnili salut dając wyraz zrozumienia, że rozpoznali swojego towarzysza broni i Imperatora.
- Bosman Kaspar Darnau. Pochodzę z Muratyki, choć los i służba rzuciły mnie w różne zakątki świata - przedstawił się, po czym wskazał młodszego kolegę. — A to mat Lodar Villenfeld. Młody, ale z głową pełną zapału i nadziei na tę misję, prawda, Lod?
- Dokładnie tak, kapitanie - odpowiedział szybko Lodar, poprawiając odruchowo mundur. - Mam nadzieję, że będę mógł wnieść coś wartościowego do tej wyprawy, Wasza Imperatorska Mości Hohenburg. Kiedy zaproponowano mi udział, nie wahałem się ani chwili. To szansa, by zrobić coś, co może zmienić historię.
- Młodość ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne - zauważył Darnau z lekkim uśmiechem. - Ja pamiętam swoje pierwsze misje, jeszcze w muratyckiej marynarce. Wtedy wydawało mi się, że nic mnie nie złamie. - Kaspar zrobił krótką pauzę. - A dziś? Dziś już wiem, że niektóre rany zostają z nami na zawsze. Bolesław zauważył, że wspomnienie o „ranach” nie było przypadkowe... mężczyzna zapewne miał na myśli zarówno bliznę na twarzy jak i głębsze, psychiczne ślady pozostawione przez służbę.
Trójka rozmawiała jeszcze kilkanaście minut o swojej przeszłości, przeżyciach w pracy i planach na przyszłość. Jednak ta krótka rozmowa, która zdecydowanie zbliżyła ze sobą towarzystwo, musiała się kiedyś skończyć. Dźwięk dzwonka przerwał pogawędki załogi wskazując na to, że nastało południe - a więc czas na zebranie przed wypłynięciem.
---
Na mostku załoga zebrała się w zwartym szyku. Kapitan Hevland stał przy mapie rozłożonej na stole nawigacyjnym, a obok niego znajdowały się wykresy oraz plany. Gdy wszyscy ucichli, kapitan podniósł wzrok i przeszedł do omówienia strategii.
- Jak dobrze wiecie - rozpoczął Hevland, przechodząc wzrokiem po twarzach zgromadzonych - wypływamy z Jerngardu i obieramy kurs na Morze Wurstlandzkie. Stamtąd kierujemy się prosto na północ w kierunku Lumerii. Lumeria to nasz pierwszy przystanek, gdzie dokonamy uzupełnienia oraz przeprowadzimy krótki przegląd techniczny.
Na ekranie wyświetlono schemat planowanej trasy, a Hevland kontynuował:
- Gdy opuścimy Lumerię, czeka nas trochę krótsza, ale trudniejsza, przeprawa przez mroźne wody północy. Najpewniej napotkamy wtedy lód, z którym jednak nasz lodołamacz poradzi sobie bez problemu. - Kapitan spojrzał się w stronę techników. - Następnie zamierzamy opłynąć Arctiq i Kanadę. Szczególnie interesuje nas północne wybrzeże. Być może opłynięcie tych ziem będzie niemożliwe, jeśli okażą się nie być samotnymi wyspami, lecz częścią większego lądu albo lądolodu.
- Co wtedy zrobimy? - zapytał jeden z marynarzy.
- Wtedy zatrzymujemy statek przy wybrzeżu - odpowiedział Hevland bez wahania. - W pierwszej kolejności wypuszczamy drony, które zmapują najbliższą okolicę. Następnie do akcji wkroczy ekipa ekspedycyjna, która wyruszy na północ na skuterach śnieżnych, aby kontynuować badania terenu. Naszym celem jest sam biegun północny. Następnie spróbujemy opłynąć nowoodkryty kontynent. Sprawa bęzdzie o wiele prostsza, jeśli spotkamy się tylko z lodem. Przebijemy się statkiem na sam biegun, a po drodze przeanalizujemy dno oceaniczne naszą naukową aparaturą.
Kapitan przejrzał zgromadzonych, upewniając się, że każdy rozumie swoje zadania.
- To będzie wymagająca misja - przyznał z powagą. - Ale jestem pewny, że nasza elitarna ekipa wykona swoją pracę jak przystało na elitę. Czy macie jeszcze jakieś pytania?