To całkiem sporo pytań w zasadzie. A więc po kolei...
Szczęśliwie obecni obywatele Federacji nie grożą zbytnio odejściami, gdyby takie było, to sprawa zależałaby od tego, czy jest to zapowiedź odejścia, czy - jak to się częściej zdarza - po prostu zniknięcie pewnego dnia. W tym drugim wypadku zwykle niewiele można zrobić (bo i spamowanie odchodzącym "wróć proszę" nie wydaje się zbytnio działać, co widać na przykładzie @Ewe Novak), w pierwszym natomiast można oczywiście spróbować rozmówić się z taką osobą, dowiedzieć się o przyczynach odejścia i, jeśli da się je jakoś rozwiązać, dojść do porozumienia. Niemniej zawsze byłem zdania (co oczywiście nie jest zdaniem całego rządu), że jeśli ktoś jest dostatecznie zdeterminowany, by odejść, to odejdzie, choćby oferowałoby mu się ordery czy korony.
Jeśli chodzi o podtrzymanie zainteresowania, jest to problematyka bardziej dotycząca w chwili obecnej naszej społeczności. Generalnie rząd musi dawać przykład obywatelom, jeśli chodzi o inicjatywę i zaangażowanie. Gdy widzi się, że władza funkcjonuje, działa się łatwiej. Więcej, rozważam powołanie w przyszłości urzędu przy rządzie odpowiadającego stricte za relacje na linii rząd - obywatele. Co do przyciągania nowego pokolenia obywateli, cóż, to kłopot dotyczący całego polskiego mikroświata. Wszelkie dotychczasowe próby podejmowane w krajach kontynentu, jak i tych oddzielonych od nas oceanami, przyniosły cokolwiek mizerne skutki. Możliwe, że tu potrzebaby wielkiej inicjatywy wielu, wielu mikronacji, ale to kwestia przyszłościowa. Nie ma co liczyć nowych, którzy jeszcze nie przybyli, na razie trzeba trochę pozmieniać miejsce, do którego mają przybyć.
To, jak ktoś chce spędzać swój wolny czas jest kwestią indywidualną. Słyszałem już niezliczone odpowiedzi na pytanie "dlaczego mikronacje?" i nadal jest to pytanie aktualne. Nie można tu powiedzieć, że zabawa w mikronacje jest obiektywnie lepsza lub gorsza od pozostałych rozrywek, jest po prostu inna. Natomiast nie uważam, by działania naszego rządu były na tyle drastyczne, że spowodowałyby spadek zainteresowania działalnością w mikronacjach wśród obywateli.
O, obawiam się, że na to pytanie będą mogli odpowiedzieć dopiero historycy, oceniając nasze urzędowanie za miesiące bądź lata. Ja nie śmiem ponad wątpliwość stwierdzić, która dokładnie inicjatywa naszego rządu sprawi, że nasze państwo zyska w konkurencji... Właśnie, jestem przeciwnikiem określenia "konkurencja" na określenie relacji wirtualnych państw z grami czy jazdą na rowerze czy paintballem et cetera. To nie jest rywalizacja, nie ukrywajmy, to jest wybór ludzki, wybór, jaki podejmuje każdy z nas każdego dnia: zalogować się do mikronacji czy nie. To jest powtarzająca się okresowo decyzja, czasem brzmienna w skutki, a kiedy indziej, wydaje się, błaha.
Ponownie, to jest pytanie dla kronikarzy z przyszłości. Mógłbym oczywiście teraz obiecać, że mam absolutną pewność, iż to nasz rząd będzie najlepszy ze wszystkich dotąd, najdoskonalszy i będzie tym który ocali Nordatę od niedookreślonego niebezpieczeństwa, ale zwyczajnie kłamałbym. Nie mam takiej pewności. A gdybym ją miał, oznaczałoby to, że jestem albo prorokiem (którym nie jestem, nie ukrywajmy), albo bufonem. A na tak odpowiedzialnych stanowiskach nie powinno być miejsca dla bufonów. Toteż otwarcie przyznaję - nie wiem. Może ten rząd będzie wspominany jako wspaniały, a może tylko jako przeciętny w skali przyszłych rządów, które nadejdą gdzieś w ciągu wymienionych trzech lat (bo przecież nie zamierzamy rządzić bez przerwy aż trzy lata). Nie wiem tego, choć fakt faktem, chciałbym wiedzieć. Lecz gdybyśmy z góry znali efekt naszych działań, czy w ogóle byśmy je podejmowali? Cóż, tu już zbliżamy się do zagadnień dla filozofów, nie polityków.
Mam nadzieję, że udzielone przeze mnie w imieniu rządu odpowiedzi były dostatecznie wyczerpujące.