Cargalho zerkał z podestu na przemierzające plac pojazdy militarne Republiki Socjalistycznej Czesnoradu. W tle grała muzyka, która była bardzo skoczna i idealnie nadawała się do dyktowania tempa defiladzie, która się odbywała. Joachim wystukiwał sobie rytm palcami o murowaną balustradę podium, na którym stali.
- Jak zwykle, przyjechał, popatrzył, uśmiechał się i nic nie dostał - myślał sobie, kiedy Oberhaupt wręczał odznaczenia ich nowym przyjaciołom. Oczywiście nadal sympatycznie uśmiechał się do wszystkich i odpowiadał na pozdrowienia.
Kiedy wszystkie pokazy się skończyły, zostali zaproszeni z powrotem do gabinetu. Tworzysz Molotin wskazał im drogę, a Cargalho mijając go rzucił tylko - No nie powiem... Macie rozmach - oczywiście miało to być pochwalenie ich przygotowań do wizyty.