Oczekiwanie Romanowa na posterunku wojsk muratyckich wciąż się przedłużało, minęły dwa dni od jego przybycia i zdania się w ręce rządzących. Niestety ku jego zdziwieniu nikt nie zainteresował się pojawieniem jego osoby co uznał za akt braku szacunku głównego operującymi wojskami azymuckiej junty. Przez dwa dni zdążył uświadczyć wiele ciekawych obrazków z życia wziętych, zarówno tych dobrych jak i tych złych. Widział śmierć i życie, widział szacunek oraz jego brak, bydło i cywilizację, po jednej i po drugiej stronie byłego konfliktu.
Każda kolejna godzina oczekiwania na posterunku zrobiła się zastanawiająca, czy aby dobrym pomysłem było zdać siły protestujących w ręce rządu, czy lepiej było walczyć dalej o wolę narodu azymuckiego. Na nic to jednak, gdyż wiedział że poruszenie w regionie zamarło, gdy tylko rząd podjął decyzję o rozwiązaniu kwestii czesnoradzkiej, na której wielu zależało. Docierające wiadomości o tym, że są jeszcze Azymuci, którzy chcieli pozbawić Prezydenta Szaraka władzy były dla niego także mało znaczące, a wręcz śmieszne, gdyż dobrze wiedział, że kolejne ruchy ku zmianą nie mają sensu, a mogą tylko i wyłącznie zaważyć na przyszłości tego walecznego regionu.
Późnym wieczorem siedząc na ławce w drzwiach posterunku zobaczył jednego z dowódców regionalnej jednostki AAR, który na widok Romanowa spionował się i zameldował, na co ten tylko spojrzał na żołnierza beznadziejnym wzrokiem i pokazał na miejsce obok. Siedzieli teraz razem i zaczęli rozmawiać, czy to wszystko miało sens? Czy warto było coś robić? Obaj rozbici wewnętrznie, myślący nad ich przyszłością, do momentu gdy podszedł do nich jeden z byłych żołnierz AAR i przekazał im informacje, że wciąż na ziemiach Azymutii są bojówki, które nie zdały broni, a uchowały się w lasach i żyją każdym dniem, w którym nie napotkali wojsk Muratyki.
Wiadomość ta w oczach Romanowa i Drozda zrodziła legendę. Legendę o nieugiętym azymuckim żołnierzu, który nieważne czy jest szansa na zwycięstwo, realizację planów, czy wykonanie czego innego co nam się marzy, będzie walczył do samego końca choćby miał oddać życie za to w co wierzy. Dwaj oficerowie o wiele bardziej weseli siedzieli dalej i oczekiwali na to co ich czeka.