Lieselotte mruknęła i przewróciła się na drugi bok.
- Jeszcze tylko pięć minutek? - sapnęła.
Joachim o niczym innym ostatnio nie mówił, tylko o tym grzybobraniu. Ponoć każdy ma jakieś wady i zalety, a Joachim właśnie lubił grzyby? co poradzić?
?Grzyby, grzyby, grzyby?? ? pomyślała Lieselotte, zamykając niewyspane oczy.
Dziewczyna w końcu usiadła na łóżku i dopiero, gdy usłyszała o herbatce z dodatkiem, nabrała większej ochoty na spacer po lesie. Wysunęła się spod muratyckiej pierzyny i poszła do szafy, ubrać się w strój pożyczony od Babinki. Od razu widać było, że nijak nie zna się na grzybach, choć oczywiście jej wydawało się, że stwarza dobre pozory. Ubrała więc kalosze od Joachima, wełniane rajstopy, spódnicę, starą kapokę i jakąś śmieszną czapkę, co oczywiście pasowałoby do grzybiarza pokroju Babinki, lecz już znacznie mniej osobie takiej, jak ona. I choć tworzyło to wzbudzający uśmiech na twarzy zestaw, i tak wyglądała w nim nadzwyczaj dobrze?!
- Jak wyglądam? ? zapytała pro forma przed wyjściem. ? Joachim, ale ja nie znam grzybów? - komentowała, gdy wychodzili. Tylko muchomorki.