Jeśli premier nie wyrobi się z exposé w ciągu 24h, to wtedy mógłby przedłożyć przed Kongres odpowiednią informację o tym, że nie da rady tego zrobić w wyznaczonym terminie. Zaznaczmy jednak, że nie może on sobie wydłużyć tego czasu bardziej, niż do, powiedzmy, 3 dni. Nie róbmy też czegoś takiego, że będziemy czekać tydzień na wygłoszenie przez premiera jakiegoś exposé - jak ktoś chce być premierem, to powinien wykazać jakąkolwiek aktywność. Według mnie, premier, który nie wygłosi przemówienia powinien automatycznie zostać poddany rezygnacji z dalszego starania się o tą funkcję, przez co wtedy wybór szefa rządu przypadłby Kongresowi.
To jeśli nie 7 dni, to wystarczy 24h. W tym przepisie chodzi o to, żeby posiedzenia przestały być prowadzone chaotycznie i bez składni. Otwieranie i zamykanie posiedzeń jak się chce i kiedy się chce może w przyszłości stać się narzędziem opcji rządzącej do procedowania przychylnych im ustaw, które mogą rozszerzać ich kompetencje w ten negatywny sposób. Ten przepis nas od tego uchroni bo, nawet jeśli skrócimy zapowiedzenie posiedzenia na 24h przez faktycznym terminem, to wtedy na pewno ktoś podejrzy, co kto knuje.
Po pierwsze - obwieszczenia nie byłyby publikowane w Dzienniku Ustaw, tylko w dziale głównym Kongresu, przynajmniej ja to tak widzę. Po drugie - opublikowanie aktualnego porządku obraz w czasie wydawania obwieszczenia wcale nie musi zamykać się na jednym punkcie, bo przecież w trakcie trwania posiedzenia ten porządek często jest zmieniany. Jeśli jednak przed posiedzeniem nazbiera się kilka projektów ustaw, uchwał czy debat, to ten przepis pozwala Spikerowi na wcześniejsze ułożenie planu całego posiedzenia, zanim się ono rozpocznie. Tu też zgadzam się co do tego, że porządek obrad powinien być krótką i czytelną listą, która jest pod ręką. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Spiker postował obwieszczenie i porządek danego posiedzenia w dziale głównym Kongresu. Wątek mógłby nazywać się "OBWIESZCZENIE I PORZĄDEK OBRAD I POSIEDZENIA KONGRESU II KADENCJI", czy coś takiego. Prosty, łatwo dostępny i edytowalny. Co do limitacji punktów w porządku dziennym - to zostawiam Wysokiemu Kongresowi.
W tej chwili debata nad jednym projektem może być prowadzona przez całą kadencję Kongresu, bo nie ma przepisu, który tego zakazuje. I tak, musielibyśmy przegłosować 3 wnioski formalne, żeby dojść do tego co jest teraz. To pokazuje patologię w jakiej się znajdujemy. Ustalenie ram czasowych dla danych części posiedzenia pozwoli nam na ułożenie izby i czasu procedowania projektów ustaw i uchwał. Nie może być tak, że nowelizacja Konstytucji trwa tak długi okres czasu. Wiadomo, jest to temat trudny, który chcemy przedyskutować w całości tak, żeby potem nie było niedociągnięć. Ale jeśli te 72 godziny nie starczą, to przedłużamy. Jeśli kolejne nie starczą, to znowu przedłużamy. Tak to powinno działać. Bo jeśli nie nikt nie złoży wniosku formalnego o przedłużenie debaty, to będzie oznaczało, że temat się wyczerpał, bo ewidentnie nikt nie ma już nic do dodania. Dzięki temu Spiker nie będzie musiał się domyślać, ani specjalnie pytać wszystkich, czy łaskawie ktoś ma coś jeszcze do dodania - to jest bez sensu.
Z tym odwołaniem z urzędu wcale nie może być tak łatwo. Co jeśli osoba czyniąca patologię czasową będzie nieodwoływalna, bo będzie należała do większości? Odnośnie Pańskiej propozycji wydłużenia możliwości prowadzenia debaty do maks. 60 dni - zdecydowana przesada. Jak już to 2 tygodnie, nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
Nie "zabijamy aktywności obywateli nie-kongresmenów" bo obywatele nie-kongresmeni mają prawo do wypowiedzi bez żadnych zgód. Udzielenie zgody dotyczy mieszkańców, czyli osób bez obywatelstwa. Źle zrozumiał Pan zapis.
Nie rozumiem jak nałożenie terminów na izbę, która ich nie posiada co może prowadzić do prawdziwych patologii, jest "masą biurokracji". Tak praktycznie ta ustawa wprowadzi wyłącznie zakresy czasowe danych części posiedzenia, określi czas trwania samego posiedzenia oraz kilka innych, drobnych spraw jego dotyczących.