Mijał kolejny dzień na budowie Turbockiej Elektrowni Jądrowej. Prace z dnia na dzień przyspieszały, jednak...
- "Zenek! Chodź no tu zobacz!" - krzyknął do kierownika zmiany Johan Garbst, starszy łopaciarz, który właśnie natknął się na coś bardzo, bardzo ciekawego... W mgnieniu oka Zenon Karczewski, kierownik dzisiejszej zmiany, dobiegł do Zenona, zdjął kask i wybałuszył oczy.
- "Co to to jest... To plastik jakiś czy co?" - mówiąc to Zenon kucnął i zaczął dotykać dziwne znalezisko. Ale co to było? W szerokości gdzieś z 20 centymetrów, białe, poobijane... - "Johan, leć w te pędy do telefonu. Trzeba powiadomić o tym Espadę."
- "Ale co to jest? Może to jakaś bomba atomowa? Mówiłem, że coś mi tu nie gra!" - powiedział ze strachem w głosie Johan. Wewnątrz, jak to się mówi, cały się telepał.
- "Kur... Johan, leć do cholery do tego telefonu i dzwoń do Espady!" - krzyknął donośnym głosem Zenon. Robotnicy dookoła nich popatrzyli się w ich stronę, ponarzekali pod nosem i wrócili do dalszego kopania rowu.
- "Tak jest!" - odpowiedział Johan, który następnie odwrócił się i pobiegł do najbliższego kontenera służbowego w którym znajdował się stary telefon z cyferblatem. Johan szybko wyciągnął z szuflady karteczkę z numerem telefonu Espady, wykręcił go, i... - "Halo? Pan @Albert Fryderyk de Espada? Najmocniej przepraszam, że tak w środku nocy budzę, ale na terenie budowy TAJ znaleźliśmy coś... Dziwnego..."
Gdy Johan przekazywał informacje Espadzie jeden z pozostałych pracowników, którzy kopali z nim dół krzyknął - "Panie Zenonie! Pan podejdzie bom coś dziwnego znalazł!"
- "Kurwa mać..." - odrzekł do siebie Zenon licząc w głębi duszy na to, że Espada zawezwie ekspertów i wyjaśni co nie daje im spokojnie pracować...