Widzicie tego gościa?
To jest generał Dak Las KamFajans, zwany też po prostu generałem KamFajansem. Wieść niesie, że został wydelegowany przez Augusta de la Sparasan do pomocy przy procesie werbowania, uzbrajania i trenowania członków Legionu Kirów. Ten zasłużony weteran licznych wojen (głównie westlandzkich wojen domowych) oraz krucjaty antykomarowej do brzegów Marsylii, wedle plotek, dotarł pontonem, z którego i tak, wraz z przybocznymi, wysiadł sto metrów od brzegu. Po dokonaniu tego desantu rozejrzał się uważnie, omiatając błędnym i skacowanym wzrokiem wybrzeże i przerażonych tą demonstracją siły, uciekających w dal plażowiczów.
Po chwili szorstkiego milczenia rzekł do swojego niezaufanego przybocznego Hansa Naparzajewa (a właściwie, z amatorskiego - Ñæpæržæjéva) i stwierdził głosem twardym i głośnym: - Co za marnotrawstwo. Ja tam bym tu wszędzie spuścił atom, a potem postawił silosy - Tu jego pomocnik wtrącił się nieelegancko i entuzjastycznie: - Ze zbożem? - Generał KamFajans splunął na niego żutą przez siebie obecnie fajką (ponoć kiedyś zjadł żywcem płonącą fajkę i popił trzema litrami betonówki, i to ciągiem) i stwierdził: - Z atomem. Gdzie te Folksludzie? - dodał - Pora dać im do myślenia - To mówiąc skierował się w głąb lądu, a jego "świta" podążyła za nim.