Rozdział VI
Kolumna dojeżdżała już powoli do Sarmowa. Autostrada była mało używana, przez co niewiele zniszczona. Zza lasu wyłaniały się już budynki miasta, Sarmowa, który jest największym ośrodkiem morskiego handlu Czesnoradu. Po pewnym czasie wjechali do miasta. Było to średnio zabudowane miasteczko, stały tam świeże bloki, lecz jeszcze dużo drewnianych małych chatek. Komendant był pewien, że nie znajdą uciekiniera w samym mieście, gdyż przeszukanie go zajęłoby tylko parę godzin. Musieli oni go jednak znaleźć, jak nie w mieście to w całej okolicy. Zaczęli więc poszukiwania. Wchodzili do każdego budynku publicznego oraz pukali do każdych drzwi, pytając o konspiratora. Nikt jednak go nie widział, a oni nie znaleźli go w żadnym budynku po tej stronie rzeki. Został im do sprawdzenia tylko hotel i molo sarmowskie. Chęci zaczęły słabnąć, a nadzieja na znalezienie przestępcy maleć. Ostatnia nadzieja leżała tylko w hotelu. Podjechali więc do niego i zapytali w recepcji o poszukiwanego, lecz nie widziano go tam. Wszyscy byli całkowicie rozczarowani i zmęczeni poszukiwaniem. Komendant na koniec wysłał jednego milicjanta na molo z Iwanem. Szli oni powolnym krokiem w kierunku mola. Minęli hotel, a świeży morski wiatr, dmuchał w ich stronę zapach słonej morskiej wody. Wchodzili po drewnianych schodkach na molo. Milicjant podszedł do sprzedawcy biletów, zadać niezbędne pytania, a Iwan zaczął przechadzać się po parku rozrywki. Gdy minął karuzelę, ujrzał stojąca przy balustradzie znajomą postać. Widział ją w sklepie podczas napadu. Zanim uświadomił sobie co się właśnie dzieje, poszedł do niego milicjant, który zauważając sprawcę, szybko wyciągnął broń i krzyknął w kierunku podejrzanego. Mężczyzna w mundurze szybko się odwrócił, lecz nie reagował na żadne polecenie milicjanta. Milicjant zaczął powoli kierować się w kierunku złodzieja, lecz nagle pod molo przypłynęła czarna motorówka. Usłyszawszy głośne buczenie silnika, szybko przybiegli na molo milicjanci. Zanim milicjant podszedł do mężczyzny, ten jednym szybkim ruchem zeskoczył z molo. Iwan widząc to, w końcu otrzeźwiał. Nie pojmował on jednak, co się właśnie stało. Przerastało go to, lecz widząc, że złodziej próbuje umknąć, podbiegł szybko do barierki i skoczył za złodziejem. Milicjanci podbiegli do barierki i spostrzegli, jak Iwan leży obok ściganego, na motorówce. Łódź w jednej chwili ruszyła w kierunku otwartego morza. Iwan ocknął się lekko obolały. Spostrzegł leżącego obok siebie ściganego, który jeszcze nie zebrał się po upadku. Zobaczył jednak niskiego chudego mężczyznę kierującego motorówką. Nie zauważył on jeszcze Iwana, co Iwan zamierzał wykorzystać. W ciągu chwili obmyślał całą sytuację, w której się znajduje i zamierzał przejąć motorówkę. Podskoczył do kierowcy motorówki i jednym ruchem powalił na ziemię. Motorówka zaczęła skręcać, a Iwan nie umiejąc utrzymać równowagi, również padł na pokład. Obydwoje podnieśli się i zaczęli zadawać ciosy sobie nawzajem. Po wielu zadawanych ciosach obydwoje byli już zmęczeni. Żaden z nich nie wyglądał i nie był człowiekiem o dużej sile fizycznej, przez co nie umieli się zbytnio bić. Ich walka z dystansu wyglądała bardziej komicznie, niż emocjonująco, czy przerażająco. Iwan jednak był większych rozmiarów od przeciwnika i po chwili obezwładnił go, za pomocą leżącego obok koła ratunkowego i sznurów. Przeciwnik w przeciągu chwili został przez niego unieruchomiony, a sam Iwan wziął pozostałe sznury i obwiązał, jeszcze nieprzytomnego mężczyznę w mundurze. Motorówka stała na środku wody, parę kilometrów od brzegu, w tym Sarmowa. Iwan padł na pokład wycieńczony i zemdlał. Cały stres, a później jeszcze walka go przerosły. Jego organizm nie wytrzymałby ani chwili dłużej stania na nogach. Po parunastu minutach ocknął się, pochlapany przez morze. Wstał, rozejrzał się za lądem i lokalizacja motorówki na morzu. Podszedł on do steru, lecz nie umiał on sterować, a nie miał jak inaczej wrócić. Znał on tylko z różnych książek wstępne sterowanie łodzi, więc chwycił za wajchy i przesunął je do przodu. Łódź lekko ruszyła, a on zaczął obracać ster. Skręcił motorówką w kierunku lądu i powoli do niego płynął. Po paru minutach był niedaleko lądu. Przeraził się lekko, gdy zobaczył, że w jego kierunku płynął wielki, w porównaniu do motorówki, okręt wojskowy. Zza okrętu wyłoniła się mała łódź patrolowa, na której stał komendant z komisariatu milicji. Iwan podpłynął do łodzi, z której komendant wypatrzył już go. Wojskowi weszli na pokład motorówki i zabrali skrępowanych działaczy chaosu. Pomogli oni wejść Iwanowi na pokład łodzi, gdzie od razu podszedł do niego komendant.
- Co sobie Towarzysz myślał?! - wykrzyczał do Iwana - Podstawową zasadą pomagania jest zapewnienie na początek bezpieczeństwa dla siebie!
- Spokojnie Towarzyszu, przecież nic się nie stało - odpowiedział ze spokojem Iwan.
- Żartujecie sobie ze mnie - wykrzyczał jeszcze głośniej - mógłbym was nawet zgłosić, gdyby nie to...
- Tak? - zapytał z uśmiechem Iwan.
- No wiecie - zawahał się - No, w końcu wy ich złapaliście. Mimo ryzyka które na siebie ściągaliście, złapaliście ich.
- Robiłem to dla dobra naszego kraju - odparł.
- Spodziewam się, większość ludzi chciałoby zapomnieć o napastnikach, którzy ją pobili, lecz Towarzysz drążył ten temat do końca. Pomogliście dzisiaj nie tylko mi, ani milicji, lecz całemu państwu i wszystkim jego obywatelom. Serdecznie chciałbym wam podziękować i zaprosić Towarzysza do bliższej pomocy z naszym państwem - wygłosił do Iwana Komendant.
- Oczywiście Towarzyszu, jak już mówiłem, zawsze jestem gotów nieść pomoc naszemu państwu i jego obywatelom - odparł z dumą.
- Miło mi to słyszeć - powiedział zadowolony - Lepiej wracajmy już na ląd. Musimy zabrać Towarzysza do lekarza, a później wrócić do domu.
Łódź zadokowała w porcie, a z jej pokładu wysiedli żołnierze, a z nimi aresztowani, komendant, Iwan i pozostali milicjanci. Komendant zaprowadził Iwana do kliniki, gdzie opatrzył go lekarz. Nie był ciężko ranny, lekarz założył mu jedynie kilka opatrunków i podał leki przeciwbólowe. Było już po sprawie. Poszukiwani zostali schwytani, a zagrożenie zlikwidowane. Mogli już w spokoju wracać do domów w Nowańsku. Więźniowie mieli zostać przewiezieni do Nowańska na procesy. Był już wieczór. Wiał chłodny morski wiatr. Kolumna paru radiowozów i pojazdów wojskowych wyjechała na ulice Sarmowa i ruszyła w kierunku autostrady, którą dojadą prosto do Nowańska, by dokończyć całą sprawę.