- Dziękuję - wziął rzeczy i zaczął wychodzić, ale zatrzymał się w pół kroku - właściwie... nie chciałbyś pójść z nami i być moją lewą ręką? Jeszcze znalazłbym drugą i moglibyśmy podcast założyć - mówi do Kaspara - Poza tym w tych opuszczonych abachaskich koloniach jest coś więcej niż się wydaje, mówię Ci, a my mamy szansę dowiedzieć się co.
Kiedy szli pokładowymi korytarzami dołączył do nich Hvart, trajkocząc przez cały czas i opowiadając im o wszystkich ostatnich wydarzeniach, na wypadek gdyby zapomnieli. Gdy opuszczali statek, otrzymał już pozwolenie na dołączenie do wyprawy po wielu namowach. Grupa Hohenburga pożegnała się z resztą i wyszła na stały ląd, po czym udała się do bram Staerrbae. Osada nie zajmowała dużej powierzchni, ale widać było, że została dokładnie rozplanowana i dobrze utrzymywana za czasów funkcjonowania. Tu i ówdzie pojawiały się większe budynki, centra badawcze, czy nawet niewielkie bloki mieszkalne, a wszystko zamarznięte na kość i dawno opuszczone. Korzystając z częściowo zamazanych już tabliczek informacyjnych, zorientowali się, że muszą iść mniej więcej na środek miejscowości, gdzie znajdowała się główna baza władz kolonialnych połączona z dużą placówką badawczą i lokalnym urzędem miejskim. Dotąd nie widzieli żywego ducha, ale wnioskowali, że jeżeli ktoś miał przetrwać, to schronił się właśnie tam. Podążyli zatem na północny-zachód, licząc, że zdążą rozbić obóz przez zamiecią...
Jedna z dróg, którą poruszała się grupa w stronę centrum miasta.